Narcyz może uciekać się do przemocy fizycznej, gdy bliscy nie spełniają jego wyobrażeń lub gdy zostanie przez nich urażony.

Jest taka scena w filmie „American Psycho” – ekranizacji powieści Breta E. Eliisa o tym samym tytule – gdy bohater, Patric Bateman, dobrze sytuowany i wysoko postawiony w hierarchii biznesowej, porównuje z kolegami ekskluzywne wizytówki. W jego ocenie lepiej wypada w tym porównaniu karta wizytowa kolegi. Budzi to zimną furię Batemana, którą co prawda udaje mu się powstrzymać, ale potem rozładowuje ją mordując żebraka na ulicy.
Scena ta jest kwintesencją narcystycznej wściekłości. Oto poczucie własnej wartości zostaje naruszone w sposób tak bolesny, że aż nie do zniesienia. A akt przemocy stanowi rozładowanie narastających emocji i jest próbą odzyskania wszechmocnej (boskiej) kontroli nad sobą i otoczeniem. Osoba narcystyczna przejawia bowiem patologiczną, wypaczoną miłość własną. Wyraża się ona – tak jak opisuje ją jeden ze znawców tego tematu, amerykański psychoanalityk Otto F. Kernberg – w skoncentrowaniu na sobie, dążeniu do górowania nad otoczeniem, nonszalancją i poczuciem wyższości w kontaktach z innymi, roszczeniowością, oczekiwaniem podziwu ze strony innych, trudnościami w odczuwaniu i okazywaniu wdzięczności. Narcyzm przejawia się również w infantylnym systemie wartości. Dla Patrica Batemana atrakcyjność, pieniądze, władza, bogactwo, wygląd były najważniejszymi rzeczami w życiu. Jego funkcjonowanie na płaszczyźnie intelektualnej sprowadzało się w dużym stopniu do sprytnego kompilowania poglądów innych osób i udanego żonglowania cytatami. „Wszystko sprowadza się do prostego stwierdzenia: czuję się jak kupa g…, ale wyglądam wspaniale” – mówi w którymś momencie bohater. Oddaje to charakterystyczną w narcyzmie oscylację między stanami wielkościowymi i poczuciem zupełnej bezwartościowości.

Trzy odsłony
Stephen M. Johnson w swojej książce „Humanizowanie narcystycznego stylu” mówi o trzech ekspresjach narcyzmu. Pierwsza z nich to fałszywe Ja (self) charakteryzowane przede wszystkim przez wielkościowość i omnipotencję oraz zależność od osiągnięć i pochwał. Przeciwległy biegun zajmuje Ja symptomatyczne, objawowe. Jego wyznacznikami są dysforia i drażliwość, wrażliwość na wstyd i upokorzenie, hipochondria, samotność i depresja, wybuchowość. Osoba narcystyczna nie ma jednak dostępu do głęboko wypartej ekspresji prawdziwego Ja, które zawiera bardzo pierwotne poczucie pustki, bólu, wściekłości i archaiczne pragnienia relacji z obiektem (czyli wewnętrznym wyobrażeniem osoby lub jakiegoś jej aspektu).
Archaiczne pragnienia relacji wiążą się – według twórcy psychologii self, Heinza Kohuta – z traktowaniem innych jako tzw. self-obiektów, czyli „obiektów dla ja”. Obiekty te (osoby) mają spełniać nieświadome żądanie fuzji („jesteśmy doskonałą jednią, nie ma różnic między nami”), bliźniactwa („jesteśmy tacy sami, nie potrzeba nam komunikacji, bo ty chcesz tego, co ja”), odzwierciedlenia (zachwytu i potwierdzenia „jaki jesteś wspaniały”) oraz potrzebę idealizacji (posiadania kogoś, kto jest wspaniały i przy kim można czuć się bezpiecznie „jesteś moim ideałem”). Kohut uważa te stany za naturalne w rozwoju i właśnie w ich „frustrowaniu” (czyli w sytuacjach, gdy rodzice niedostatecznie dobrze pełnili rolę self-obiektów) upatruje źródeł zaburzeń narcystycznych. Kernberg natomiast akcentuje kwestię używania innych ludzi przez osoby narcystyczne do umacniania swojego Ja. Niezdolność osób narcystycznych do kochania przejawia się silnymi uczuciami zawiści (głównie nieuświadamianej lub zaprzeczonej). Według Kernberga i brytyjskiej szkoły psychoanalityków Kleinowskich (od nazwiska Melanii Klein – kontynuatorki myśli Freuda, twórczyni psychoanalizy dziecięcej) tak jak wielkościowość jest główną cechą mniemania o sobie osoby narcystycznej, tak zawiść jest podstawowym uczuciem doświadczanym w relacjach z innymi. Broniąc się przed tym uczuciem, osoby narcystyczne uruchamiają mechanizmy defensywne. Mogą dewaluować innych, umniejszać ich osiągnięcia, nie okazywać zainteresowania, zawłaszczać ich pomysły i z pełnym przekonaniem traktować jako swoje, pogardzać innymi i triumfować. Bardzo łatwo z przyjaciela narcyza stać się jego wrogiem, podkreśla Kernberg. Często po początkowym uwiedzeniu jego urokiem, osoby z otoczenia stopniowo zaczynają czuć się ofiarami subtelnej psychicznej przemocy.

Ucieczka w przemoc
Osoby narcystyczne nie potrafią kochać z zaangażowaniem i troszczyć się o innych, ponieważ obawiają się zależności (uznania, że nie wszystko zawdzięczają sobie, i że mogą potrzebować czegoś od innych) i mają kłopoty z prawdziwą empatią, a to rzutuje na ich związki. Narcyz może zaniedbywać dzieci i żonę, nie mając jednocześnie takiego poczucia i reagując wściekłością na tego typu zarzuty. Może także uciekać się do przemocy fizycznej, gdy bliscy nie spełniają jego wyobrażeń lub gdy zostanie przez nich urażony. Dotyczy to zwłaszcza uczuć wstydu i upokorzenia, które są silniejsze u osób narcystycznych od poczucia winy. Przez akty agresji może też bronić się przed wszechogarniającym uczuciem pustki, próbować odzyskać uczucia. Wyraża to bohater powieści Ellisa, mówiąc po jednym z morderstw: „Początkowo czyn mój sprawił mi dużą satysfakcję, teraz jednak czuję głęboką rozpacz, widząc, jak bezsensowne, jak wyjątkowo bezbolesne jest odebranie życia dziecku”. To jednak, czy agresja przybierze formę fizyczną, czy będzie wyrażana słownie, biernie, czy też poprzez manipulację, zależy od nasilenia patologii narcystycznej. Alexander Lowen w książce „Narcyzm” w następujący sposób stopniuje nasilenie narcyzmu: najłagodniejsza jego forma to klasyczny charakter falliczno-narcystyczny, dalej osobowość narcystyczna, osobowość „borderline” (z pogranicza), osobowość psychopatyczna, a wreszcie paranoidalna. Kernberg z kolei rozciąga kontinuum narcystyczne od łagodnego narcystycznego stylu, przez narcyzm patologiczny, aż do osobowości antysocjalnej. Czy Patric Bateman miał osobowość psychopatyczną (antysocjalną)? Film zdawał się sugerować, że dokonywane przez niego morderstwa były jedynie dziełem wyobraźni. Rozgorączkowanej wyobraźni narcystycznego dziecka, które nie może uznać swojej bezsilności i zależności od rodziców i budzą się w nim mordercze fantazje. Dziecka, którego rodzice „nie kochają, ale chcą je podziwiać” (jak mówi Kernberg; Johnson nazywa to narcystycznym wykorzystaniem).

Psychoterapia
Istnieją dwa podejścia psychodynamiczne do leczenia osób z problemami narcystycznymi, wywodzące się od Kernberga i od Kohuta. Pierwszy oparł swoje obserwacje na pracy z ciężej zaburzonymi pacjentami hospitalizowanymi i ambulatoryjnymi, którzy w większości byli wielkościowi, agresywni i aroganccy. Drugi natomiast pracował tylko ambulatoryjnie ze stosunkowo dobrze funkcjonującymi osobami, których poczucie własnej wartości jest podatne na zranienie. Kohut traktuje idealizację jako naturalną potrzebę, a Kernberg jako obronne odwrócenie dewaluacji. Różnią się też w traktowaniu agresji. Dla Kohuta agresja jest wtórna wobec narcystycznego urazu. Kernberg zaś uważa agresywność za wynik zawiści. Stąd Kohut zaleca empatyzowanie z uczuciami pacjenta jako zrozumiałymi reakcjami na niewydolność rodziców lub innych osób, Kernberg zaś pomaga pacjentowi określić jego rolę w problemach, których doświadcza w relacji z ludźmi. Skupia się więc na destrukcji i agresji pacjenta. Kohut koncentruje się na pozytywnej stronie doświadczenia pacjenta, nazywa jego postępy w leczeniu. Celem terapii jest pomoc pacjentowi w nabywaniu zdolności rozpoznawania i odszukiwania odpowiednich self-obiektów. Inaczej formułuje cele Kernberg. Dla niego celem leczenia jest pomoc pacjentowi w rozwinięciu adekwatnego poczucia winy i troski oraz zintegrowanie idealizacji i zaufania z wściekłością i pogardą (czyli zbudowanie tolerancji naturalnej ambiwalencji emocjonalnej).
Lepsze efekty może przynieść osobom silnie narcystycznym podjęcie płatnej psychoterapii, gdyż to, co dostają za darmo, bardzo szybko i łatwo dewaluują lub zawłaszczają. W terapii łatwo dać się uwieść narcystycznemu urokowi pacjenta, lub czerpać satysfakcję ze stosowanej przez pacjenta idealizacji. Trudno natomiast poradzić sobie z dewaluacją pracy terapeutycznej, która płynie ze wspominanego już kłopotu z przeżywaniem wdzięczności przez pacjenta narcystycznego. Oto jak Patric Bateman dewaluuje osiągnięty wgląd: „Czuję ciągły ostry ból (…). W istocie rzeczy pragnę, by mój ból przeniósł się na innych. Nie chcę, by komukolwiek było to oszczędzone. Lecz nawet przyznając się do tego przed samym sobą (…) i stając twarzą w twarz z niezaprzeczalną prawdą, nie przeżywam katharsis. Nie zdobywam wiedzy na swój temat, moja świadomość nie staje się źródłem samozrozumienia. W zasadzie nie musiałem wam tego mówić. To wyznanie nic nie znaczy (…)”. Praca z osobą narcystyczną wymaga od terapeuty gotowości do przezwyciężania kryzysów w terapii. Ogromną pomoc stanowi superwizja, a zdecydowanym wsparciem jest przejście własnej psychoterapii.

Autor artykułu: Tomasz Garstka

 

źródło: Instytut Psychologii Zdrowia